Przez ostanie dni jako matka niepracująca biegałam ze Starszą na rekolekcje do kościóka. Młodszą też zabierałam. Było bardzo wesoło i głośno. Dużo rapowania:) tak, tak ... dzieciom się bardzo podobało jak ksiądz śpiewał rapując, albo.... bitwa na głosy - kto dziewczyny czy chłopaki głośniej zaśpiewają :)
Pogoda działeczce nie sprzyjała, bo było u nas ostatnio deszczowo i nadrabialiśmy na zajęciach plastycznych. Dawno nas nie było, aż pani się zastanawiała co z nami... baciana z bibuły już nie kończymy, za to pomagałam robić jaja - witrażyki. Niestety nie mam prac, bo pani też się podbały i poszły na wystawę. A myślałam, że wezmę sobie na ozdobę do domu:) Prosto się robi - od szblonu rysujemy duże jajo, w środku rysujemy wzór, wycinamy tak aby po przyklejeniu cienkiej bibułki powstał witrażyk, naklejamy drugie identyczne jajo. Zawieszamy na wstążeczce. Na następny dzień kończyliśmy jaja.
Spodobały mi się takie oto koszyczki:
Odrysowałam szablon i w domku Młodsza pokoloruje, jeszcze wytnę romby, żeby koszyczek był ażurowy. Myślę, ze ładnie bedzie wyglądać z dorobionymi z bibuły kwiatkami, albo pisankami :)
Młodsza wytrzymała aż godzinę, była zajęta robieniem tego oto rysunku:
Malunek 5-latki |
Ja ostatnio wygrzebałam stare "Weny" i szukam no właśnie weny twórczej... ale nastrój mi mąci tyle pracy do poczytania i zrobienia na studia.
Dziecięce prace są takie urocze :)A takie witrażyki robiłam jak sam byłam w podstawówce :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam :)
Tak:)
OdpowiedzUsuń