Ten post jest dedykowany Oli... Ola jest już emerytowaną nauczycielką, młodą duchem, z niezwykłymi pomysłami, dobrą duszyczką, prowadzi zajęcia z rękodzieła artystycznego, dla mnie autorytet w tej dziedzinie (zaraz po mojej 90-letniej babci) ... Ciesze się, że w ubiegłym roku ją poznałam pryz okazji zapisania się na zajęcia do SDK .. niestety teraz ze względu na odległość nie mogę często, tak jakbym chciała chodzić na te zajęcia.... tyle tytułem wstępu o Oli.
Ostatnio zrobiliśmy jej niespodziankę i odwiedziliśmy ją w jej magicznym domu. Chłonęliśmy niesamowity klimat jej domu. Piękne duże gobeliny- dodała mi otuchy, że nie muszą brzegi być perfekcyjnie równe, że efekt plastyczny jest ważniejszy nie tylko technicznie. I te prześliczne koronki klockowe-pełno ich ... albo w pięknych ramach na ścianie, albo mniejsze zawieszone na kloszu zrobionym siatka jak filet na zazdroskę, w oknach same firany ręcznie robione siateczkowe... Pokazała różne nici na jakich pracuje i wielki wałek do koronki klockowej! Meble... stare odrestaurowane... Myśle, że chciałabym kiedyś mieć w tym stylu swój dom. Wszystko ze smakiem i jednocześnie taki dom żyje, ciągle coś nowego robi się do ozdoby i zmienia...
Pojechaliśmy po stare sprawdzone książki dot. makramy, przy okazji mały warsztat pokazowy był. No i teraz wałek mam zajęty przez męża, bo ćwiczy makramę:))
Oj tak - Oli dom czarowny, te koroneczki, kilimy, makramy. Ja najchętniej siedziałam w kuchni, w otoczeniu starych kredensów, pod szydełkowym abażurem, a na kuchni Ola przygotowywała pyszne szparagi, mniam.... No i mieszkańcy nietuzinkowi, podobnie jak domostwo. Ja już od kilku lat pozostaję pod ich urokiem, no i ten kochany Brutus :-)
OdpowiedzUsuńno i się wydało;)) tak... mówimy o TEJ samej Oli:) opowiadałam mi od Tobie- gratuluję 4 dziecka!!! czasami zaglądam do Ciebie i też podziwiam....
OdpowiedzUsuń