Kilka dni wolnych bardzo się przydało, żeby złapać oddech dnia codziennego. Udało mi się skończyć bombkę-karczoch, jeszcze przed Świętami dodam cekinki i będzie ok. Będzie do stroika świątecznego.
Nastały znów długie wieczory i trochę bardziej sprzyjają twórczości. Po raz 2 zaczęłam w innej wersji robić otulacz. Dawno nie robiłam na żyłce, ale fajnie szybko przybiera robótka:) W międzyczasie przeczytałam cudowną książkę napisaną przez tatę autystycznego syna, czyta się jak powieść. W egzotycznej, jak dla nas, scenerii i wyprawie.
Ostatnia sobota była inna, cudowna, pod wieloma względami. Miałam przyjemność pod okiem Oli (Sylwka TEJ OLI) popracować i podszlifować swój warszat koronkarski:) Ola liczę na więcej takich spotkań:) Jak tylko czas na to pozwoli. A tymczasem zaraz jak tylko zrobię otulacz, kończę robić Tego aniołka, Ola. Może jak się rozpędzę to i więcej aniołków powstanie?